Jarmuż powraca

Antyoksydanty na talerzu

Jarmuż to bardzo dekoracyjne warzywo, może być wspaniałą ozdobą naszych ogrodów i stołów. Liście występują w różnych kolorach od  ciemnozielonego aż po fiolet . Oprócz tego, że ozdobny, jest również bardzo odżywczy; zawiera silne przeciwutleniacze, które jak wiadomo działają odmładzająco i przeciwko chorobom cywilizacyjnym. Jest bogatym źródłem witaminy K, witaminy C, beta-karotenu, luteiny, zeaksantyny, a także wapnia, potasu, magnezu i żelaza. Podobnie jak brokuły i kapusta zawiera sulforafan, związek działający przeciwnowotworowo i przeciwzapalne. Jak wszystkie zieleniny ma mnóstwo chlorofilu. Niezwykłą cecha jarmużu  jest również oporność na działanie szkodników i chorób innych kapustowatych i to, że toleruje chłody. Sezon na jarmuż przypada jesienią ale rośnie nawet w zimie; po przymrozkach liście są podobno nawet smaczniejsze.

Jarmuż jada się w wielu krajach świata jako składnik tradycyjnych potraw. W Japonii sok z jarmużu  (aojiru), jest popularnym suplementem diety. U nas jarmuż nie jest popularnym warzywem. Ma grube liście, które są dość twarde i nie wszystkim smakują. Wystarczy je jednak odpowiednio przyrządzić by to wartościowe warzywo polubić. Może tworzyć piękne kompozycje na naszych talerzach, jako dodatek lub danie główne. Warto go dodawać do wszystkich potraw w skład których zwykle wchodzi kapusta; można z niego przyrządzać wszelkie farsze do pierogów, naleśników, sosy do makaronów, zupy jarzynowe i przede wszystkim…. zielone shake’i. Młode, surowe listki można  dodawać do sałatek. Wystarczy je tylko pokroić w cienkie piórka, posolić i lekko ugnieść a po chwili dorzucić inne ulubione warzywka (moje to: pomidory, papryka, ogórek kiszony, cebulka) i  połączyć z vinegretem. Starsze można gotować lub dusić (warto wcześniej wyciąć grubsze żyłki). Ja, dopiero zaczynam swoją przygodę z jarmużem. Kiedyś hodowałam go na działce, ale jakoś nie zaskarbił sobie mojej sympatii. Wobec tego jednak, że tak wspaniale działa na nasze zdrowie, postanowiłam się z nim przeprosić. A dziś otwieram sezon jarmużowy pyszną zupą.

Zupa z jarmużem

1 por
1 pietruszka
1 marchew
3 ząbki czosnku
3-4 duże liście jarmużu
5 ziemniaków
sól, pieprz, pieprz ziołowy
3 pomidory
2 łyżki śmietany

Por kroimy w talarki, pietruszkę i marchew w drobną kostkę, dusimy chwilę w garnku na odrobinie oliwy, na małym ogniu, mieszając. Dorzucamy dość drobno pokrojony jarmuż oraz dwa pogniecione ząbki czosnku i dusimy ok.10 min pod przykryciem. Dodajemy pokrojone ziemniaki. Dolewamy wodę i gotujemy ok. 20 min. Na 5 min. przed końcem gotowania dodajemy resztę czosnku, przyprawy i pomidory obrane ze skórki i pokrojone w kostkę. Zupę można podprawić śmietaną. Smaczna jest też po zmiksowaniu, jako zupa krem (dla tych, którym przeszkadza chrupkość nieco twardych, nawet po ugotowaniu, listków jarmużu ;)).

Jarmuż  Zupa jarmużowa

Zupa jarmużowa

Jarmuż powraca pod postacią zupy

Zupa z jarmużu

 

Antyoksydanty w czekoladzie i „motyle w brzuchu”;)

Walentynkowe „witaminy”

Z okazji końca karnawału a także Walentynek warto się skusić na czekoladową słodycz. Gorzka czekolada  ma wiele zdrowotnych właściwości które zawdzięcza wysokiej zawartości kakao. Im go więcej (najlepiej powyżej 70%), tym lepiej dla naszego zdrowia. Kakao zawiera mnóstwo antyoksydantów o nazwie flawanole, które uszczelniają naczynia krwionośne, obniżają ciśnienie krwi, chronią serce i mózg. Powstrzymują proces utleniania cholesterolu i zapobiegają odkładaniu się złogów na ściankach naczyń krwionośnych.

Kakao zawiera też wapń, fosfor żelazo i wiele pierwiastków śladowych. Ma bardzo dużo potasu i magnezu (w 100  kakao –1950 mg potasu i 420 mg magnezu). Magnez jest potrzebny do budowy kości (tak jak wapń i fosfor), reguluje pracę tarczycy i jest niezbędny dla komórek nerwowych. Potas obniża ciśnienie krwi, likwiduje obrzęki i poprawia dotlenienie mózgu. Pijmy więc kakao bez dodatku cukru, dodając do chudego mleka, lub mleka sojowego i  jedzmy czekoladę ale tylko gorzką, bez dodatkowych tłuszczy (broń Boże! utwardzonych roślinnych) i z małą ilością cukru.

Kakao jest tak smaczne, że Karol Linneusz (1707-1778) – szwedzki przyrodnik, lekarz i profesor Uniwersytetu w Uppsali nadał mu łacińską nazwę Theobroma cacao, tzn. boski napój kakao. Czekolada i kakao wspaniale polepszają nastrój, więc nie może jej zabraknąć w walentynkowym menu. Okazuje się, że w czekoladowej tabliczce kryje się jeszcze jedna zagadkowa substancja – fenyloetyloamina (tak jest! to ta, od której pochodzi amfetamina), czyli neuroprzekaźnik zwany sugestywnie hormonem miłości. Hormon ten  odpowiedzialny jest za podniecenie i pożądanie, sprawia, że czujemy te tzw. ,,motylki w brzuchu”;). Nic też dziwnego, że na demotywatorach można znaleźć zdjęcie z podpisem  „Naćpany dopaminą i fenyloetyloaminą czyli zakochany”;).

Słusznie więc zakochani obdarowują się czekoladowymi pysznościami. Dzięki nim otrzymują sporą dawkę fenyloetyloaminy. W Dzień Św. Walentego zadbajmy o zdrowie i nastrój swoich ukochanych ofiarowując pudełko czekoladek lub przyrządzając coś z czekolady. Spośród bogactwa przepisów na ciasta, musy, makaroniki wybierzmy jakiś niskokaloryczny, zdrowy deser, który mogą zjeść nawet odchudzający się;) np. przepis z książki Rewolucja na talerzu Agaty Ziemnickiej i Olgi Kwiecińskiej-Kaplińskiej

Mrożony mus owocowy z gorącą czekoladą:

2 banany
200 g malin
100 g jagód
2 łyżki miodu

50 g gorzkiej czekolady
2 łyżki wody

Owoce zmiksuj z miodem, przelej do kompotierek, lub pucharków. Wstaw do zamrażalnika na ok. 30 min. W tym czasie rozpuść nad parą czekoladę z dodatkiem dwóch łyżek wody  i polej nią schłodzony mus.

Uwaga! Silnie uzależnia;)

Antyoksydanty w winie

Francuski paradoks

Delektując się winem w sylwestrowy wieczór doszłam do wniosku, że rację mieli starożytni doceniając ten szlachetny trunek. Wino towarzyszy nam we wszystkich rodzinnych czy zawodowych uroczystościach, podkreśla wyjątkowość chwil, dodaje kolorów życiu. O winie pisano i mówiono, są o nim wzmianki nawet w Biblii. Najbardziej wybitne umysły poświęcały mu swą uwagę, od zawsze kojarzyło się z tym co szlachetne i niezwykłe. Wino to światło słońca uwięzione w wodzie – powiedział Galileusz, a grecki pisarz i filozof Plutarch uważał, że Wino jest najpotężniejsze spośród napojów, najsmaczniejsze spośród lekarstw i najprzyjemniejsze spośród potraw. Francuski poeta Baudelaire twierdził, że gdyby przestano wytwarzać wino, zdrowie i inteligencja ludzkości doznałyby uszczerbku znacznie większego niż wszelkie wybryki, do których doszło z jego przyczyny. Wino tworzy atmosferę powagi, wyrafinowania i luksusu, która przeciwdziała skłonnościom do bezmyślnego objadania się. Jeśli otworzyłaś butelkę wina, nie będziesz jeść przed telewizorem! (M. Guiliano: Francuzki nie tyją. Sekret jedzenia dla przyjemności)

Będąc na winobraniu obserwowałam, jak Francuzi popijali wino podobnie jak my wodę. Pomimo to, a może właśnie dlatego, wydawali się zdrowi i szczęśliwi, humor dopisywał im niezmiennie, a do ciężkiej pracy w winnicy brali się z zapałem. Ja natomiast, mając do picia wina pewien dystans, preferowałam wodę lub herbatkę z termosu, a oni patrzyli na mnie zaintrygowani i pytali czy dobrze się czuję. W latach siedemdziesiątych czy osiemdziesiątych wino w Polsce było niedoceniane, na półkach sklepów królowało głównie „patykiem pisane”, które raczej urągało szlachetności tego trunku. Owszem, niektórzy w swoich domowych „winiarniach” produkowali całkiem niezłe winka z czarnych porzeczek, dzikiej róży, czy jabłek. Wtedy nie mówiło się jeszcze jednak, że wino ma  właściwości lecznicze, a większość amatorów alkoholi ceniło bardziej jego walory smakowe i rozweselające.

Przez wiele lat naukowcy zastanawiali się dlaczego mieszkańcy Francji, których dieta nie  różni się od diety innych narodów Europy (jest kaloryczna i obfituje w tłuszcze nasycone),  rzadziej chorują i umierają z powodu choroby niedokrwiennej serca. Dopiero pod koniec ubiegłego wieku ten tzw. francuski paradoks wreszcie został wyjaśniony. Okazało się, że to właśnie wino wywiera korzystny wpływ na układ krwionośny i serce a Francuzi zawdzięczają mu swoją świetną kondycję. W 1992 roku na łamach pisma Lancet Serge Ranaud przedstawił  wyniki badań na ponad 30 tysiącach Francuzów. Jak wynikało z kilkunastoletnich obserwacji u osób pijących 2-4 kieliszków wina dziennie prawdopodobieństwo zgonu z powodu chorób serca i układu krążenia, zmniejsza się o 28-38%.

Jakie tajemnice kryje czerwone wino? W czym tkwi jego niezwykła moc? Czerwone wino jest pełne antyoksydantów takich jak kwas elagonowy, resweratrol oraz proantocjanidyna.  Związki te neutralizują szkodliwe działanie wolnych rodników, uszkadzających komórki organizmu i prowadzących do ich przedwczesnego starzenia.  Antyoksydanty chronią nas przed chorobami cywilizacyjnymi takimi jak nowotwory, choroby układu krążenia, cukrzyca, choroby stawów, zaćma. Podnoszą ogólną odporność organizmu na zakażenia i infekcje,  odgrywają ważną rolę  w profilaktyce niedokrwienia mózgu, chorobie Parkinsona i Alzheimera, regenerują komórki wątroby.

Bardziej wartościowe jest wino czerwone (niż białe), gdyż jest wytwarzane z całych winogron łącznie ze skórkami i pestkami (cenne polifenole znajdują się głównie w pestkach i skórce ciemnych winogron). Wino obfituje też w potas, magnez i wapń, żelazo i kwasy organiczne (jabłkowy, winowy i acetylosalicylowy).

Aby zachować zdrowie, trzeba szukać antyoksydantów również w warzywach i owocach.  Najwięcej przeciwutleniaczy zawiera aronia, borówki, jagody, żurawina, truskawki, maliny, granaty, winogrona. Pijmy też czerwone wino, ale z umiarem gdyż inaczej możemy stać się  członkami Klubu AA;) Pamiętajmy o tym co powiedział Paracelsus: Cóż jest trucizną? Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną. Tylko dawka czyni, że dana substancja nie jest trucizną (łac. Dosis facit venenum).