Post warzywno-owocowy czyli dieta dr Ewy Dąbrowskiej

W tym roku postanowiłam przeprowadzić dietę dr Dąbrowskiej inaczej post Daniela. Do postu Daniela przymierzałam się wielokrotnie, ale jakoś brakowało mi odwagi. Raz nawet byłam na diecie dr Ewy Dąbrowskiej, ale niepełne dwa tygodnie. Potem były wczasy nad morzem z małymi dziećmi, które chciały jeść tak jak inne maluchy, czyli gofry, lody itp. „Mamo, kiedy zaczniesz jeść normalnie” – niepokoiły się. Cóż było robić, musiałam przerwać. Nie zauważyłam wtedy jakiejś radykalnej poprawy. Mój mąż również się przymierzał, żeby schudnąć i próbował już tylu diet…, i też nie miał odwagi. Nie pomogła nawet wizyta u dietetyka. W końcu doszliśmy do wniosku, że jeśli nie jesteś gotowy zmienić swojego życia, to nie można będzie ci pomoc”(jak mówił Hipokrates). Tym razem zainspirowała mnie moja córka, która swoją decyzją pozytywnie mnie zaskoczyła. Wydawało mi się bowiem, że młoda osoba nie potrzebuje i nie jest w stanie poddać się takiej kuracji. Pomyślałam: „młodzi to przecież wiadomo; pizza, cola, energy drinki itp.” A jednak…

Post nie jest wynalazkiem dzisiejszym. Jest tak stary jak cywilizacja. Był obecny w większości religii. Już w starożytnym Egipcie faraon nie mógł przyjmować pokarmu przed ważnymi ceremoniami. Kapłani wszystkich religii zachowywali okresowo ścisły post. Egipscy i greccy nie jedli 42 dni przed wyświęceniem. Pościli Mojżesz, Jezus i Budda.. Esseńczycy w starożytnej Judei pościli po 40 dni. Istniało przekonanie, że tak długie okresy postu służą zachowaniu zdrowia duszy i ciała. „Post jest pokarmem duszy” mawiali dawni ojcowie Kościoła. Gdy spytano Jezusa jak wypędza duchy nieczyste odpowiedział: „Ten rodzaj można wyrzucić tylko modlitwą i postem”.

Istnieje kilka rodzajów postu; post całkowity, post o chlebie i wodzie, post sokowy, warzywno-owocowy. Wspólną cechą tych postów jest niedostateczne odżywianie zewnętrzne, co uruchamia zastępcze odżywianie wewnętrzne i zużywane są więc stare komórki, wszelkie złogi i zwyrodnienia, a cały organizm ulega odmłodzeniu. Jak pisze dr Ewa Dąbrowska, gdy podejmujemy okresowe posty to nasz układ immunologiczny odzyskuje sprawność i przestajemy się przeziębiać. Post ma znaczenie profilaktyczne, ale również lecznicze. Nasz genialny organizm ma zdolność samoleczenia, wystarczy stworzyć do tego odpowiednie warunki..

Co można jeść na diecie warzywno-owocowej?
Warzywa:

  • kapustne: kapusta surowa i kiszona, pekińska, kalafior, brokuł,
  • korzeniowe: marchew, pietruszka, seler, burak,
  • cebulowe: cebula, czosnek, por,
  • dyniowate: dynia, cukinia, kabaczek, ogórki świeże i kiszone,
  • psiankowate: pomidor, papryka,
  • szpinak, sałata, rukola, natka pietruszki, zioła;

Z owoców tylko:

  • cytryny, grejpfruty, jabłka (najwyżej 2 dziennie),
  • jagodowe w ilościach dekoracyjnych: jagody, borówki, maliny;

Pijemy tylko wodę, herbaty ziołowe, owocowe i zielone, soki warzywne, rozcieńczone soki owocowe, kompoty bez cukru. Używamy przypraw ziołowych i  niewielkich ilości soli w niewielkich ilościach:

Post Daniela czy dieta Ewy Dąbrowskiej, właściwie przeprowadzona to jak operacja bez skalpela, przynosi liczne korzyści zdrowotne m.in.:

  • stabilizuje ciśnienie krwi i normalizuje poziom cukru
  • likwiduje nadmierny tłuszcz
  • usuwa kwas moczowy odłożony w stawach
  • przywraca równowagę kwasowo – zasadową organizmu
  • reguluje pracę przewodu pokarmowego
  • pomaga w wydalaniu toksyn
  • oczyszcza i wygładza skórę
  • przywraca harmonię ducha i ciała

Zachęceni tak wieloma korzyściami zdrowotnymi postanowiliśmy pościć razem. Kuchnia roślinna okazała się bardzo ciekawa i inspirująca. Odkryliśmy nowy, nieznany świat. Z roślin można przyrządzić wszystko. Najpierw projektowaliśmy pościć 7, potem 14, potem 21 dni. Było nam tak dobrze (mimo drobnych kryzysów), że śniliśmy, o więcej. I udało się! Wspaniały bilans, jest się czym pochwalić; mąż zrzucił 16 kg, ja 7, a córka 5 kg, lepiej śpimy, mamy lepsza cerę i ta radość, która nas rozpiera! Wychodzimy z postu po 32 dniach, córka po 21 dniach. Mimo postanowień o 42 dniach nie dało się być dłużej. Myśl o nadchodzącej Wielkanocy zwyciężyła, a tak poza tym inne też ważne wydarzenie – imieniny mojego męża, które chcieliśmy uczcić odrobiną bakalii. No i trochę popłynęliśmy przy tych bakaliach.:) Jednak nie powiedziałam ostatniego słowa, za jakiś czas robimy powtórkę 🙂 A na razie, powoli wprowadzamy inne niż na diecie owoce i warzywa, nie liczymy kalorii, ale nie chodzimy głodni. Po prostu do dań warzywnych, które tak polubiłam na diecie dodajemy po trochu tych niedozwolonych. Do zakazanych już nie wracamy. Kubki smakowe nam się wyostrzyły, a zwykła gryczana, niepalona ma niebiański smak. Mam nadzieję, ze kierując się bardziej intuicją, niż zasadami, które są różnie opisane, nie popełniamy błędu :), bo jak mówi angielskie przysłowie „każdy głupiec umie pościć, ale tylko mędrzec wie, jak prawidłowo przerwać post”.

Przeziębienie a witamina C

Przeziębienie już mi nie straszne

Za oknem szaro, smutno…..A jeszcze przed miesiącem….Nic dziwnego, że tyle osób wokół prycha, kicha, kaszle, a w aptekach kolejki. I znowu mamy „epidemię” przeziębień.

Moi sąsiedzi często chorują. W tamtym roku zaszczepili się przeciwko grypie, ale mimo to sąsiad zachorował a grypa miała długi i ciężki przebieg. W końcu pomogły mu bańki. W tym roku dopadł go półpasiec. – Co robić? Jak żyć? – pyta sąsiadka. Takie pytania zadaje każdy z nas ale nie każdy chce szukać samodzielnych rozwiązań. – Może trzeba wzmocnić odporność – próbowałam jakoś doradzić. – Ale czym? – Może spróbować witaminy C. – A nieee…. to podobno nie pomaga – stwierdziła sąsiadka.

Czy na pewno najłatwiej jest oddać swoje zdrowie w cudze ręce?. A potem połknąć przepisaną tabletkę, czy tabletki i koniec problemów? A przecież „jeżeli masz ogród i bibliotekę, masz wszystko, czego ci trzeba” (Cyceron). Ja to mam. Czytam, uprawiam i stosuję 😉 , bo tylko życie w zgodzie z naturą a nie przeciw niej ma dla mnie sens.

Wokół witaminy C narosło wiele mitów. Nie bardzo wiadomo z czego to wynika, ale wiadomo, że jak się ktoś uprze to wszystko może udowodnić. Jeżeli w badaniu zastosuje się zbyt małe dawki , to oczywiście takie badanie nie będzie miało znaczenia, witamina nie zadziała. Aby przeżyć wystarczą małe dawki wit. C, trochę większe po to by się uodpornić, tak by przeziębienia były rzadsze a grypa miała łagodniejszy przebieg. Dawki terapeutyczne muszą być o wiele większe.

Witamina C ma właściwości antywirusowe, antytoksyczne, antyhistaminowe i antybiotyczne, dlatego podawana w odpowiednich dawkach leczy dziesiątki poważnych chorób. Świadczą o tym kliniczne doświadczenia dra Frederica Roberta Klennera. Jak czytamy w książce Andrew W. Saula „Wylecz się sam. Megadawki witamin” dr Klenner leczył z takich chorób jak wzw, błonica, zakażenie gronkowcem, zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych, zapalenie stawów a nawet polio i in. Czy dziś gdzieś są tacy lekarze?

Jeżeli nawet tak poważne choroby można wyleczyć niepozorną witaminą, to cóż dopiero przeziębienie. Wkrótce mogłam to sprawdzić na własnej skórze. Ostatnio byłam trochę przemęczona i gdzieś się mocno przeziębiłam (a może złapałam jakiegoś wirusa od chorego męża) a że nabyłam akurat w 100% naturalną witaminę C, postanowiłam ją wypróbować. Na opakowaniu jest wyraźnie napisane, że wspomaga odporność, podnosi poziom energii oraz odmładza organizm, wszystko, czego mi aktualnie brak 😉

Vitamina C Od lat nie używam antybiotyków, stosuję tylko zioła a ostatnio dodatkowo naturalne suplementy o 98% zawartości. Witamina C, o której mowa, to w pełni kompletna witamina, pozyskana z naturalnych źródeł; dzikiej róży, aceroli i jagód CamuCamu. Dzięki niespotykanej dotąd formie płynnej witaminka jest wysoce przyswajalna.

Wypróbowałam ją i muszę przyznać, że działa rewelacyjnie. Po dwóch dniach byłam zdrowa. Gdzieś się podział ból gardła, ból stawów i katar, bez antybiotyków, aspiryn, paracetamoli i bez zwolnienia lekarskiego, a to jak wiemy może poważnie nadszarpnąć rodzinny budżet.

Najlepiej, byłoby w ogóle nie chorować. Czy to jest wykonalne? A gdyby tak codziennie dbać o zdrowie. Czyli od dziś świadome odżywianie, świadoma suplementacja, świadomy styl życia, świadomy rozwój. Wszak zdrowie to dobrostan bio-psycho-społeczny, po prostu CUD.

Tu można kupić witaminę C:

https://hanna_wojcik.myduolife.com/shop.html

A tu można dowiedzieć się więcej na temat witaminy C:

https://myduolife.com/link/990c7617eb24fd82

 

 

Słońce, woda, powietrze czyli jak klimat morski wpływa na ciało i ducha

Słońce, woda, powietrze to trzech najlepszych lekarzy – po raz kolejny doświadczyłam tego w tym roku nad morzem. Choć dawno zmieniłam styl życia, a raczej, tak mi się wydaje, często czułam się zmęczona i pozbawiona energii. Co tu dużo mówić, jak większość społeczeństwa, lwią część czasu spędzam w pomieszczeniach. Siedzący tryb życia, skądinąd wygodny, nie wpływa pozytywnie na zdrowie. Wszak życie to ruch. Wg badaczy wystarczy…. 10 000 kroków każdego dnia aby oczyścić krew, spalić nadmiar kalorii, a także zmniejszyć ryzyko choroby Alzheimera, cukrzycy, demencji, zawału i innych złośliwych chorób.

Klimat morski zawsze działał na mnie wspaniale. Chociaż nie odkrywam tu Ameryki, bo leczenie klimatem to dawny wynalazek, to muszę stwierdzić, że nie ma nic lepszego niż pobyt na świeżym, morskim powietrzu, najlepiej całe dnie, od rana do nocy.

Spacery brzegiem morza, pływanie to niezastąpione lekarstwo i profilaktyka. Kąpiele w morskiej wodzie wpływają zbawiennie na skórę, oczyszczają organizm, uspokajają. Chłodna woda przyspiesza przemianę materii, poprawia krążenie, no i hartuje. Słońce uważane przez ostatnie lata za wroga nr 1 (czerniak i te sprawy), teraz wraca do łask. To przecież pod wpływem słońca wytwarza się w skórze witamina D. Są na świecie lekarze, którzy dużymi dawkami witaminy D leczą tzw. nieuleczalne choroby  np. alergie pokarmowe i wziewne, jak również alergię na słońce, depresje, chroniczne zmęczenie, zawroty głowy z zaburzeniem słuchu, bóle kości.

 

Słońce reguluje rytm biologiczny snu i czuwania. Jeśli w ciągu dnia jest dużo światła szyszynka wstrzymuje się z produkcją melatoniny a my jesteśmy pełni energii. Natomiast gdy zapadnie zmrok szyszynka zaczyna wydzielać ten hormon snu. Dzięki temu w czasie słonecznego lata nie mamy problemów ze snem. Słońce pomaga również leczyć depresję gdyż pod wpływem słońca organizm wytwarza serotoninę – hormon, który poprawia nastrój.

Nie namawiam jednak do wielogodzinnego pobytu na słońcu.. Wszystko w granicach rozsądku. Pokazywali niedawno w tv takiego śmiałka, który mając jasną karnację, rude włosy, spędził siedem godzin na słońcu. Skończyło się to gigantycznym poparzeniem. Jego skóra wyglądała tragicznie! Jakaś pani doktor przekonywała, że trzeba stosować kremy z filtrem. A może wystarczyłoby tylko trochę pomyśleć.

Korzystajmy mądrze z darów natury. Helioterapia, talasoterapia i kinezyterapia czyli trzy w jednym na prawdę działa. Po 14 dniach tej klimatycznej terapii czuję się jakbym miała 10 lat mniej. Znalazło to nawet odzwierciedlenie w badaniach, którym się poddałam przed i po wyjeździe. Nie, nie chodzi mi o zwykłe laboratoryjne badania. Te nie zawsze są tak precyzyjne. Badanie biorezonansem pokazuje dokładnie, mówiąc w uproszczeniu, czego nam brak, a czego mamy za dużo. Wszystkie parametry, określające stan mojego zdrowia, bardzo się poprawiły. Porównując te wyniki, doznałam wręcz szoku (w pozytywnym sensie), że w tak krótkim czasie, nakładem niewielkich środków można uzyskać taką poprawę.

Nie bez znaczenia pewnie są suplementy ziołowe, które ostatnio zażywam. Jak wiemy nawet zdrowa dieta pełna surowych warzyw i owoców nie dostarcza wszystkich potrzebnych naszym ciałom substancji odżywczych (bo pola uprawne są wyjałowione). A ja… tryskam radością i energią. Zmieniło się moje nastawienie do życia. Odczuwam wdzięczność a świat wydaje mi się bardzo przyjaznym i szczęśliwym miejscem. Komu dziękować?

Syrop z kwiatów fiołka wonnego czyli jak docenić dary wiosny

Wiosna rozgościła się na dobre. Nareszcie jest kolorowo. Kwitną zioła, kwiaty, drzewa. Wiele z tych ziół i kwiatów jest jadalnych i leczniczych. Warto zrobić pyszny syrop z kwiatów fiołka wonnego. Kwiaty fiołka zbieramy od 5 do 25 kwietnia. Te piękne, obłędnie pachnące kwiatki mogą stanowić niezwykłą dekorację ciast, tortów oraz sałatek. Możemy z nich  również robić konfitury i nalewki.

fiołekFiołek wonny to uznany lek wykrztuśny. Stosuje się go w zapaleniu i nieżycie oskrzeli, w suchym uporczywym kaszlu, anginie, astmie, również po przebytych infekcjach, gdyż  regeneruje śluzówkę i pomaga na suchość w gardle.  Działa delikatnie napotnie, wiec może być stosowany w przeziębieniach i grypie.

Pobudza przemianę materii. Ze względu na właściwości oczyszczające i dezynfekujące może być stosowany w chorobach skóry, pomaga na trądzik i łojotok (stosuje się do picia i do przemywania). Pomaga również na ból głowy (gdy żyjemy w stresie) i na bezsenność.

Młode listki fiołków są również lecznicze i jadalne, smakiem przypominają roszponkę, świetnie nadają się więc na surowo do sałatek, chociaż można je również dusić jak szpinak.

Syrop z kwiatów fiołka wonnego

100 g kwiatów fiołka (fioletowych)
500 ml wody
500 g cukru
sok z cytryny

Kwiaty fiołka wonnego zbieramy w słoneczny dzień, w godzinach przedpołudniowych, płuczemy i delikatnie odsączamy. Wsypujemy do emaliowanego garnka, zalewamy gorącą woda i odstawiamy do ostygnięcia. Odcedzamy, odciskamy kwiaty.

Do naparu dodajemy cukier i lekko podgrzewamy, mieszając żeby się rozpuścił.  Dodajemy po kropli sok z cytryny. Po dodaniu soku z cytryny uzyskujemy piękny, fioletowy kolor. Syrop wlewamy do wyparzonych butelek lub słoików i pasteryzujemy.

Syrop z kwiatów fiołka wonnego stosujemy przy infekcjach i bólach głowy: dorośli – po 1 łyżce 2-3 razy dziennie, dzieci po 1 łyżeczce 2 razy w ciągu dnia. Można stosować profilaktycznie po 1 łyżce dziennie, dodając do herbatek ziołowych, w okresie wzmożonej zachorowalności na grypy i przeziębienia. Zażyty wieczorem zapewnia dobry, regenerujący sen.

fiołek2fiołek3

Syrop z kwiatów bzu czarnego

kwiat bzu czarnego2Bez czarny to pospolity krzew, można go spotkać w parkach, lasach, przy domostwach i na nieużytkach.  Jest rośliną jadalną i leczniczą, ale dzisiaj trochę niedocenianą. Tymczasem wszystkie części tego krzewu mają działanie lecznicze.

Dawniej bez czarny nazywany był „apteką biednych ludzi”. Uważano nawet, że czarny bez jest ziołem idealnym i kompletnym, ponieważ leczy aż 99 różnych chorób. Germanie traktowali go jako „drzewo życia”, także zajmował poczesne miejsce w „świętym gaju”. Średniowieczna klasztorna medycyna uważała bez czarny jako lek na wszelkie choroby. Wysuszone kwiaty czarnego bzu stosowano przy wszelkiego rodzaju infekcjach, przeziębieniach, gorączce, łamaniu w kościach i migrenach. Leczono nim febrę i  katar żołądka.

kwiat bzu czarnego3Także i dzisiaj kwiaty stosuje się w wielu chorobach. Badania potwierdzają, że kwiaty czarnego bzu zawierają w swoim składzie unikalne substancje, które działają bakteriobójczo i wzmacniająco, jak również hamują rozwój wielu wirusów. Kwiaty działają napotnie, przeciwgorączkowo, wykrztuśnie i łagodnie moczopędnie. Stosuje się je przy przeziębieniach, w chorobach reumatycznych i stanach zapalnych dróg moczowych, a nawet na bezsenność i migreny. Zewnętrznie naparu z kwiatów używamy w formie toniku do starzejącej się skóry.

kwiat bzu czarnego6Teraz jest najlepszy czas by zrobić syrop z kwiatów bzu. Taki syrop wzmacnia układ odpornościowy  i leczy przeziębienia. Można go, tak po prostu, dodawać do herbaty lub wody dla wzmocnienia organizmu, ale i wzbogacenia smaku napojów. Osoby mające skłonność do nawracających infekcji powinny pić taki syrop profilaktycznie. Pamiętajmy jednak by kwiatów i owoców czarnego bzu nie spożywać na surowo, gdyż zawiera toksyczne związki, które są rozkładane dopiero w trakcie obróbki termicznej

Syrop z kwiatów bzu czarnego

20 dojrzałych, rozwiniętych, ale nie przejrzałych kwiatów bzu
2 litry wody
1 kg cukru
sok wyciśnięty z 5 cytryn

Zebrać kwiaty w słoneczny dzień. Przy otwartym oknie (intensywny zapach) obciąć nożyczkami same kwiaty (zielone łodyżki są gorzkawe), zalać wrzątkiem i odstawić na 12 godzin. Można tez odstawić na 24 godz. – będzie wtedy bardziej intensywny. Przecedzić przez sito. Wywar zagotować z cukrem i z cytryną (doprowadzić do wrzenia, ale nie gotować dłużej, żeby nie stracić cennych składników). Gorący wlać do wyparzonych słoiczków typu twist lub butelek hermetycznie zamykanych. Zakręcić, słoiczki postawić do góry dnem i odwrócić gdy ostygną. W ten sposób słoiczki zamkną się hermetycznie i nie trzeba już dodatkowo pasteryzować. Duża ilość cukru dodatkowo konserwuje ten syrop.

syrop7syrop13

Ciasto marchewkowe bezglutenowe

Dzisiaj chciałam podzielić się przepisem na moje ulubione ciasto marchewkowe, bezglutenowe, tym razem z mąki gryczanej i jaglanej. Pyszne ciasto dla wszystkich amatorów niskokalorycznych słodyczy, osób odchudzających się, ale tęskniących za słodkim smakiem, oraz dla osób nie tolerujących glutenu. Przepis pochodzi z bloga garnkofilia.

O kaszy jaglanej, „królowej kasz” napisano już wiele, natomiast gryka jest również smaczna i zdrowa. To bogate źródło składników mineralnych (magnez, potas, fosfor, żelazo, wapń), witamin z grupy B, oraz przeciwzapalnej, wzmacniającej naczynia krwionośne rutyny. Gryka ma działanie wybitnie prozdrowotne i może być stosowana w profilaktyce takich schorzeń jak: nadciśnienie, otyłość, zaparcia, choroby nowotworowe, a także kamica żółciowa. Mąka z gryki niepalonej może być składnikiem naleśników, pierogów, ciasteczek a także…. pysznych ciast.;)

Ciasto marchewkowe bezglutenowe:

Do ciasta potrzebujemy:

szklanka mąki gryczanej
szklanka mąki jaglanej
szklanka migdałów
2 szklanki marchewki
1,5 łyżeczki sody
pół szklanki wiórków kokosowych
pól szklanki rodzynek
2 banany
pół szklanki ksylitolu
pół szklanki oliwy
łyżka octu balsamicznego
łyżeczka kardamonu mielonego
ćwierć szklanki mleka roślinnego lub wody

Migdały drobno posiekać, a marchewkę zetrzeć na tarce jarzynowej. Zmieszać obie mąki (mąkę można kupić gotową lub zmielić np. w młynku do kawy kaszę jaglaną i gryczaną niepaloną), migdały, sodę, marchewkę, wiórki kokosowe i rodzynki.

Banany rozgnieść widelcem na papkę, połączyć z oliwą, octem balsamicznym, ksylitolem i kardamonem. Wymieszać obie masy. Dodać mleko roślinne  lub wodę i jeszcze raz wymieszać. Przełożyć do formy, wyłożonej papierem do pieczenia. Piec w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni 40 minut a potem jeszcze 10 minut z termoobiegiem.marchewkowe1

marchewkowe

Sernik dyniowy

Sernik dyniowy – czyli  moje jesienne smaki

dyniaDynia to prawdziwa bomba odżywcza, obfitująca w witaminy i sole mineralne. Miąższ zawiera wapń, potas, fosfor, magnez, żelazo, a także witaminy C, E, PP, z grupy B (w tym kwas foliowy). W dyni znajduje się ponadto błonnik i beta-karoten. Karotenoidy chronią nas przed wolnymi rodnikami i wzmacniają układ odpornościowy.  Zapobiegają osłabieniu wzroku, chorobom nowotworowym i zawałom serca.

Oczywiście najbardziej zdrowa jest dynia na surowo. Po upieczeniu traci niektóre swoje właściwości.  Dla urozmaicenia jednak, warto czasem przyrządzać z niej ciasta, desery, packi, gulasze i inne. Sernik dyniowy to mój ulubiony deser. Delikatny, aksamitny, z niewielką ilością brązowego cukru i z przyprawą do piernika, dobroczynnie działającą na nasze zdrowie. Żeby zmniejszyć liczbę kalorii sernik upiekłam bez ciasta na spodzie, czyli po wiedeńsku. Inspiracji szukałam na blogu moje wypieki.com.

Składniki

1kg zmielonego twarogu
4 jajka
3 łyżki mąki ziemniaczanej
3/4 szklanki brązowego cukru
2 szklanki puree z dyni*
2 łyżeczki przyprawy korzennej do piernika

Wszystkie składniki zmiksować, ale nie za długo. Długo miksowany i przez to zbyt napowietrzony sernik ma tendencję do opadania.  Nagrzać piekarnik do 170ºC. Na dno piekarnika wstawić miskę z wodą. Przełożyć masę serową do tortownicy i wstawić do piekarnika. Obniżyć temperaturę do 150 ºC i piec ok. 1,5 godz. Wystudzić i wstawić do lodówki na kilka godzin. Można udekorować bitą śmietaną.

*Puree można przygotować, piekąc pokrojoną dynię w temperaturze 180ºC przez ok. 60min., aż będzie miękka. Można  również ugotować ją na parze. sernik dyniowy_2

sernik dyniowy1

Sałatka z kaszy jaglanej i granatu – Tabbouleh

salatka-z-kaszy-jaglanej_2Tabbouleh – to tradycyjna sałatka z Bliskiego Wschodu. Głównym składnikiem jest kasza kuskus (właściwie to bardziej makaron niż kasza) lub bulgur (podgotowana, łamana pszenica). Dawniej sałatkę tę przygotowywano z prosa. Sałatka jest dosyć sycąca więc w zupełności może wystąpić w roli dania głównego na obiad, jak również drugiego śniadania w pracy.  Łatwą i szybką do przyrządzenia sałatkę można urozmaicać, podając w różnych wersjach; z kuskusem, kaszą jęczmienną, jak również z kaszą jaglaną. Najbardziej popularna jest sałatka z kaszy z dodatkiem papryki, pomidorów, cebuli, kolendry i świeżej mięty. A dzisiaj bardzo odświeżająca i oczyszczająca wersja z cytryną miętą i granatem.

Sałatka z kaszy jaglanej i granatu – Tabbouleh

Składniki:
1 szklanka kaszy jaglanej
1 czerwona mała cebula
pęczek zielonej pietruszki
½ pęczka mięty
½ pęczka dymki
owoc granatu
Sos: 4 łyżki oliwy, sok i skórka otarta z jednej cytryny,
sól, pieprz

Kaszę jaglaną, przed ugotowaniem, przelewamy wrzątkiem żeby pozbyć się nie przez wszystkich tolerowanej goryczki. Następnie gotujemy w osolonej wodzie, studzimy i przekładamy do salaterki. Cebulę, dymkę, miętę, natkę drobno kroimy i dodajemy do kaszy. Polewamy sosem, przyrządzonym z oliwy, cytryny, soli i pieprzu. Wszystko mieszamy. Dodajemy nasiona granatu i jeszcze raz delikatnie mieszamy.

salatka-z-kaszy-jaglanejsalatka-z-kaszy-jaglanej_3

Koniczyna czerwona

koniczyna_1Koniczyna czerwona, inaczej łąkowa, to kolejne moje ulubione zioło , niezbędne, moim zdaniem,  w apteczce każdej kobiety. Koniczyna zawiera witaminy i sporo soli mineralnych, również tych rzadko spotykanych, ale przede wszystkim jest bogata w izoflawony. Dzięki temu koniczyna reguluje gospodarkę hormonalną. Jest przydatna zarówno dla kobiet w okresie menopauzy, jak również, dla kobiet cierpiących na zespół napięcia przedmiesiączkowego. Łagodzi objawy klimakterium, reguluje miesiączki, przeciwdziała osteoporozie, poprawia nastrój, uelastycznia i udrażnia naczynia krwionośne, chroni przed rakiem.

Koniczyna czerwona może  również stanowić urozmaicenie w naszej ziołowej kuchni; jej listki z powodzeniem zastąpią szpinak a kwiaty ozdobią sałatki. Miód z dodatkiem sproszkowanej koniczyny lub deser z dodatkiem galaretki z koniczyny to smaczne remedium  na pozbycie się niektórych  kobiecych dolegliwości. Niestety w tym roku już za późno, na zbiór  koniczyny, ale można wykorzystać suszoną z apteki.

Miód z kwiatkami koniczyny czerwonej

1 słoik (400 g) miodu
½ szklanki zmielonych kwiatostanów koniczyny łąkowej

Zebrane kwiaty koniczyny (nie mogą być przekwitnięte) należy wysuszyć. Następnie zemleć w młynku do kawy i wymieszać z miodem. Trzymać w chłodnym i ciemnym miejscu. Po upływie tygodnia zażywać po 1-2 łyżeczek miodu 2-3 razy dziennie między posiłkami. Miód łagodzi objawy klimakterium, działa wykrztuśnie i uspokajająco.

Z niecierpliwością czekam na wiosnę, żeby nazbierać świeżych kwiatów i przyrządzić taką oto galaretkę:

Galaretka z kwiatów koniczyny czerwonej – smakołyk dla kobiet w wieku pobalzakowskim;)

1 szklanka kwiatków koniczyny
2 szklanki soku jabłkowego
2 szklanki wina półwytrawnego różowego lub białego
sok z połowy cytryny
½ szklanki cukru,
350 g cukru żelującego

Zagotować sok jabłkowy i wino. Zalać oczyszczone kwiatki koniczyny i pozostawić w ciemnym miejscu na dobę. Przez ściereczkę odcedzić napar mocno wyciskając kwiaty. Dodać sok z cytryny, cukier i cukier żelujący. Powoli doprowadzić do wrzenia, gotować ok. 3 min. mieszając. Wlać do wyparzonych słoiczków, zakręcić i odwrócić do góry dnem. Przechowywać w chłodnym i ciemnym miejscu. Galaretkę można używać jako dodatek do deserów. Łagodzi dolegliwości kobiet  w okresie klimakterium.

 Więcej

Naleśniki kokosowe

Ponieważ temat alergii, nietolerancji pokarmowych a także nadwagi nie jest mi obcy, od jakiegoś czasu w moim domu nie używa się mąki pszennej. Jeszcze nie tak dawno nie umiałabym upiec chleba czy ciasta bez dodatku mąki pszennej a potrawa ściśle bezglutenowa byłaby dla mnie jeszcze większym wyzwaniem. Szukając zamienników odkryłam wiele ciekawych i inspirujących przepisów i wzbogaciłam swoją kuchnię. Mąka jaglana, gryczana, amarantusowa, z migdałów, ryżowa czy kokosowa coraz częściej gości w moim domu. Mąka kokosowa jest uważana za jedną ze zdrowszych, przeszkodą może być jednak cena. Dlatego dzisiaj do naleśników kokosowych użyłam mąki ryżowej ale z dodatkiem oleju i mleczka kokosowego.

Palma kokosowa jest nazywana „drzewem życia”, a produkty z jej „owoców” są uważane za cudowny lek na wiele dolegliwości. Mieszkańcy wysp Południowego Pacyfiku, którzy na co dzień korzystają z orzechów kokosa cieszą się doskonałym zdrowiem i niezwykłą odpornością na choroby. Nigdy nie chorują na takie choroby jak cukrzyca, otyłość czy kłopoty z sercem. A więc do dzieła! Czas na naleśniki kokosowe;)

Naleśniki kokosowe

400g mleczka kokosowego
1,5 szklanki mąki ryżowej
1 jajko
2/3 szklanki soku pomarańczowego
2 łyżki oleju kokosowego
Nadzienie: owoce sezonowe

truskawki_borowki2

nalesniki_kokosowe2

Z podanych składników przyrządzić ciasto. Odstawić na pół godziny, żeby składniki dobrze się połączyły. Następnie smażyć bez tłuszczu  na patelni non stick. Ciasto z  mąki ryżowej nie jest tak plastyczne jak z pszennej dlatego lepiej smażyć małe naleśniki wielkości pancakes’ów, dużych nie da rady przewrócić na drugą stronę, gdyż się rwą. Naleśniki delikatnie składać na pół „wrzucając” po kilka owoców jagodowych.

Lekki, letni obiad gotowy;)nalesniki_kokosowe1