Francuski paradoks
Delektując się winem w sylwestrowy wieczór doszłam do wniosku, że rację mieli starożytni doceniając ten szlachetny trunek. Wino towarzyszy nam we wszystkich rodzinnych czy zawodowych uroczystościach, podkreśla wyjątkowość chwil, dodaje kolorów życiu. O winie pisano i mówiono, są o nim wzmianki nawet w Biblii. Najbardziej wybitne umysły poświęcały mu swą uwagę, od zawsze kojarzyło się z tym co szlachetne i niezwykłe. Wino to światło słońca uwięzione w wodzie – powiedział Galileusz, a grecki pisarz i filozof Plutarch uważał, że Wino jest najpotężniejsze spośród napojów, najsmaczniejsze spośród lekarstw i najprzyjemniejsze spośród potraw. Francuski poeta Baudelaire twierdził, że gdyby przestano wytwarzać wino, zdrowie i inteligencja ludzkości doznałyby uszczerbku znacznie większego niż wszelkie wybryki, do których doszło z jego przyczyny. Wino tworzy atmosferę powagi, wyrafinowania i luksusu, która przeciwdziała skłonnościom do bezmyślnego objadania się. Jeśli otworzyłaś butelkę wina, nie będziesz jeść przed telewizorem! (M. Guiliano: Francuzki nie tyją. Sekret jedzenia dla przyjemności)
Będąc na winobraniu obserwowałam, jak Francuzi popijali wino podobnie jak my wodę. Pomimo to, a może właśnie dlatego, wydawali się zdrowi i szczęśliwi, humor dopisywał im niezmiennie, a do ciężkiej pracy w winnicy brali się z zapałem. Ja natomiast, mając do picia wina pewien dystans, preferowałam wodę lub herbatkę z termosu, a oni patrzyli na mnie zaintrygowani i pytali czy dobrze się czuję. W latach siedemdziesiątych czy osiemdziesiątych wino w Polsce było niedoceniane, na półkach sklepów królowało głównie „patykiem pisane”, które raczej urągało szlachetności tego trunku. Owszem, niektórzy w swoich domowych „winiarniach” produkowali całkiem niezłe winka z czarnych porzeczek, dzikiej róży, czy jabłek. Wtedy nie mówiło się jeszcze jednak, że wino ma właściwości lecznicze, a większość amatorów alkoholi ceniło bardziej jego walory smakowe i rozweselające.
Przez wiele lat naukowcy zastanawiali się dlaczego mieszkańcy Francji, których dieta nie różni się od diety innych narodów Europy (jest kaloryczna i obfituje w tłuszcze nasycone), rzadziej chorują i umierają z powodu choroby niedokrwiennej serca. Dopiero pod koniec ubiegłego wieku ten tzw. francuski paradoks wreszcie został wyjaśniony. Okazało się, że to właśnie wino wywiera korzystny wpływ na układ krwionośny i serce a Francuzi zawdzięczają mu swoją świetną kondycję. W 1992 roku na łamach pisma Lancet Serge Ranaud przedstawił wyniki badań na ponad 30 tysiącach Francuzów. Jak wynikało z kilkunastoletnich obserwacji u osób pijących 2-4 kieliszków wina dziennie prawdopodobieństwo zgonu z powodu chorób serca i układu krążenia, zmniejsza się o 28-38%.
Jakie tajemnice kryje czerwone wino? W czym tkwi jego niezwykła moc? Czerwone wino jest pełne antyoksydantów takich jak kwas elagonowy, resweratrol oraz proantocjanidyna. Związki te neutralizują szkodliwe działanie wolnych rodników, uszkadzających komórki organizmu i prowadzących do ich przedwczesnego starzenia. Antyoksydanty chronią nas przed chorobami cywilizacyjnymi takimi jak nowotwory, choroby układu krążenia, cukrzyca, choroby stawów, zaćma. Podnoszą ogólną odporność organizmu na zakażenia i infekcje, odgrywają ważną rolę w profilaktyce niedokrwienia mózgu, chorobie Parkinsona i Alzheimera, regenerują komórki wątroby.
Bardziej wartościowe jest wino czerwone (niż białe), gdyż jest wytwarzane z całych winogron łącznie ze skórkami i pestkami (cenne polifenole znajdują się głównie w pestkach i skórce ciemnych winogron). Wino obfituje też w potas, magnez i wapń, żelazo i kwasy organiczne (jabłkowy, winowy i acetylosalicylowy).
Aby zachować zdrowie, trzeba szukać antyoksydantów również w warzywach i owocach. Najwięcej przeciwutleniaczy zawiera aronia, borówki, jagody, żurawina, truskawki, maliny, granaty, winogrona. Pijmy też czerwone wino, ale z umiarem gdyż inaczej możemy stać się członkami Klubu AA;) Pamiętajmy o tym co powiedział Paracelsus: Cóż jest trucizną? Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną. Tylko dawka czyni, że dana substancja nie jest trucizną (łac. Dosis facit venenum).